"PRZECIEż OD NIEGO NIE ODEJDę, BO CO LUDZIE O NIM POMYśLą". PRZEZ LATA BAłA SIę ODEJść OD PRZEMOCOWEGO MężA, BO BYł ZNANY

— K. świetnie umie grać swoją rolę. Rolę nieco zagubionego intelektualisty, dla którego najważniejsza jest rodzina, a on sam najchętniej skryłby się w cieniu ukochanej kobiety. Tyle że to wszystko kłamstwo, bujda, fasada. W rzeczywistości to narcyz, dla którego najważniejsze jest stworzyć udany wizerunek i sprawić, by wszyscy w ten wizerunek uwierzyli. I świetnie mu się tu udało — mówi Asia, która od lat doświadczała przemocy ze strony znanego męża.

  • Asia spędziła ponad 10 lat w małżeństwie z przemocowym partnerem. Bała się odejść, bo obawiała się, że nikt nie uwierzy jej słowom
  • Joanna doświadczała przemocy ze strony męża, który jest dość znaną osobą publiczną
  • K. stosował przemoc fizyczną i finansową, uzależniając Joannę od siebie
  • O tym, że K . jest agresywny, że ją bije, pluje jej w twarz i obrzuca wulgaryzmami, Asia nie mówiła nikomu
  • Więcej takich artykułów znajdziesz na stronie głównej Onetu

Joanna w styczniu skończyła 37 lat. Z K. ślub wzięła 10 lat temu, urodziło im się dwoje dzieci. Byli zwykłym, szczęśliwym małżeństwem, tak zresztą postrzegali ich znajomi, dla których często urządzali u siebie w domu spotkania. Podawali dobre jedzenie, czasem wino, ale częściej herbatę z miodem i cytryną i domowe ciasto z makiem. Można było z nimi pogadać o wszystkim i o niczym, poczuć się "u siebie". Bo i Asia i K. byli mistrzami dobrej atmosfery. I mistrzami pozorów.

— Nikt nie wiedział o tym, co działo się u nas, kiedy wychodził ostatni gość i zamykał za sobą drzwi — mówi Joanna. — Nikt nie wiedział, że z czasem zrodziło się we mnie coś na kształt wyuczonej bezradności. Wiedziałam, że jak zostaniemy sami, mogę dostać pięścią w twarz albo bardzo złym słowem prosto w serce. Wiedziałam, że pewnie będę nocować na dywanie w salonie, a jeśli odważę się wdrapać na kanapę, on mnie z niej zrzuci siłą. Nie odezwę się na to wszystko nawet jednym dźwiękiem, żeby nie obudzić dzieci. Przywykłam do tłumienia bólu. Wydawało mi się, że tak będzie dobrze, że muszę to dla dzieci jakoś przetrwać. A przede wszystkim chronić jego. Bo to przecież dobry człowiek. Tylko może czasem pogubiony. Nie odejdę, bo co ludzie o nim pomyślą? Ja nigdy nie myślałam o sobie.

Muchy by nie skrzywdził, a co dopiero żonę

Wszystko zaczęło się tuż po ślubie. Asia twierdzi, że jak tylko K. zrozumiał, że ma ją dla siebie, zaczął pokazywać jej, kto w tym związku rządzi, kto ma prawa, a kto obowiązki. Jednocześnie wszystkich wokół utrzymywał w przekonaniu, że jest czułym, troskliwym i uważnym mężem. Że kocha wszystkie istoty, chętnie adoptuje bezpańskie psy i koty. Muchy by nie skrzywdził, a co dopiero żonę.

— K. świetnie umie grać swoją rolę. Rolę nieco zagubionego intelektualisty, dla którego najważniejsza jest rodzina, a on sam najchętniej skryłby się w cieniu ukochanej kobiety. Tyle że to wszystko kłamstwo, bujda, fasada — mówi Asia. — W rzeczywistości to narcyz, dla którego najważniejsze jest stworzyć udany wizerunek i sprawić, by wszyscy w ten wizerunek uwierzyli. I świetnie mu się tu udało.

Pierwszy raz, gdy ją skrzywdził, nastąpił podczas ich podróży poślubnej. Jechali autostradą, ona dla żartu przekomarzała się z nim, że na obiad wolałaby się zatrzymać w przydrożnym fast foodzie, a nie typowej restauracji. Nagle dostał szału.

— Zahamował z piskiem opon, kazał mi wysiadać, wypchnął mnie z auta na ulicę — mówi Joanna. — Szłam poboczem kilkanaście metrów, ktoś się zatrzymał, pytał, czy mi pomóc. A ja przez łzy, z uśmiechem na ustach mówiłam, że wszystko jest w najlepszym porządku. Tego dnia nauczyłam się właśnie jednego: muszę za wszelką cenę przekonać wszystkich, że moje małżeństwo jest dobre, a mąż jest wspaniały. K. zatrzymał się pół kilometra dalej, pozwolił mi wsiąść. On płakał, że nie chciał, ja, że nic się nie stało. A powinnam była wtedy po prostu uciec.

Przez następne miesiące Asia odkrywała, że jej mąż potrafi ją uderzyć i że ma bardzo konserwatywne poglądy. Na przykład uważa, że żona powinna mieć w każdej sprawie takie samo zdanie, jak jej mąż.

— Gubiłam się — opowiada Joanna. — Trwało chwilę, zanim zrozumiałam tę jego grę. Kiedy widywaliśmy się z innymi, był feministą i chętnie oddawał mi głos. Kiedy byliśmy sami w domu, miałam "być cicho" i nie drażnić go "swoją głupotą".

"Dostaniesz tyle, na ile zasłużyłaś w łóżku"

Najgorsze przyszło, gdy urodziła dzieci i K. Uzależnił ją wtedy od siebie finansowo. Pieniądze na zakupy wysyłał jej przelewami opatrzonymi upokarzającymi tytułami: "dla pasożyta na jedzenie", "żebyś nie musiała prosić o jałmużnę", "tyle, na ile zasłużyłaś w łóżku". Asia przywykła, nie podejmowała tematu. Przecież to tylko przelew, a ona musiała dać dzieciom jeść, kupić im buty, ubranka, leki, jeśli akurat były chore.

Potem zaczęło się regularne bicie i wyzywanie. K. często robił sobie też z żony "żywą tarczę". Na przykład kazał jej stać z rękami w górze pod ścianą i rzucał w nią kapciami. Jeśli któraś z dziewczynek akurat wyszła z pokoju, tłumaczył im, że to tylko taka zabawa.

O tym, że K . jest agresywny, że ją bije, pluje jej w twarz i obrzuca wulgaryzmami, Asia nie mówiła nikomu. Nie tylko ze wstydu. K. był "panem z telewizji", rozpoznawalną twarzą, w mediach i poza nimi miał wielu znanych i "wysoko postawionych" znajomych.

— Bałam się, że nikt mi nie uwierzy — opowiada Joanna. — Wiedziałam, że ludzie znają przede wszystkim tę jego uśmiechniętą, szczerą twarz, jasne oczy, inteligentne puenty, arcyciekawe rozmowy z gośćmi programów, które prowadził. Nikt nie znał tej drugiej, ciemnej twarzy K. Jakby się dowiedzieli, powiedzieliby raczej, że to ja kłamię, że chcę się zemścić, odegrać, bo od lat "siedzę z dziećmi w domu" i "żeruję na jego karierze i pieniądzach". To on mi to wmówił. I to, że bez niego jestem nikim.

Asia nie pracuje, bo K. zarządził, że tak będzie lepiej. Dzieci są małe, jedno właśnie poszło do pierwszej klasy, drugie jest w pierwszej grupie w przedszkolu. Córeczki Asi to jedyni świadkowie dramatu, który odgrywa się w jej domu. Są jeszcze sąsiedzi, którzy słyszą podniesiony głos K. Ale nie reagują, bo przecież "na pewno nie dzieje się nic złego". K. nie mógłby znęcać się nad żoną, przecież codziennie patrzy na nich z ekranu telewizora. Patrzy i się uśmiecha.

To będzie publiczne pranie brudów

Wczoraj nastąpił przełom, coś pękło i Joanna postanowiła, że odchodzi od męża. Spakowała trzy walizki: jedną, mniejszą dla siebie, dwie pozostałe dla córek. Napisała też na kartce list, w którym ostrzegła K., że zamierza powiedzieć swoim rodzicom i teściom, co jej robił. A jeśli on zdecyduje się ją odnaleźć albo będzie jej groził, wtedy Asia ogłosi publicznie, kim jest K. Że to damski bokser i przeklęty narcyz, który sprawił, że jego żona boi się wyjść z domu i spojrzeć ludziom w twarz, bo obawia się, że patrząc na nią, zauważą, że coś jest nie tak. Asia wyszła z domu z dziećmi wieczorem, kiedy K. był w pracy. Na razie zamieszkała w domu znajomej, której jako pierwszej zdecydowała się powiedzieć o tym, czego doświadcza.

— Wiem, że jeśli zdecyduję się upublicznić mój ból, jeśli powiem, jak K. zachowywał się przez lata naszego małżeństwa, to będzie wojna, a wiele osób oskarży mnie o publiczne pranie brudów, albo po prostu mi nie uwierzy — mówi Asia. — Wiem też, że dla K. to będzie koniec jakiejkolwiek kariery w mediach, a będzie bombardował mnie wiadomościami o tym, że zniszczyłam mu życie. Myślę jednak, że znęcając się nade mną, był świadomy ryzyka, jakie podejmował. Nie spodziewał się tylko tego, że odważę się powiedzieć prawdę, że podniosę głowę i zawalczę o siebie i dzieci. Jako osoba publiczna musi wiedzieć, że cokolwiek zrobi, będzie na świeczniku. Mam nadzieję, że to powstrzyma go przed jakimiś gwałtownymi reakcjami.

Dziś Asia zastanawiała się nad tym, jak to możliwe, że wszystko, co przeżyła w swoim małżeństwie, wydarzyło się naprawdę. I jeszcze, że nikt nie zauważył, że Asia niknie w oczach, zapada się, chudnie, smutnieje. Że dzieci patrzą czasem na ojca z lękiem, z jakąś nieudawaną, okrutnie prawdziwą obawą. I że nikt tej prawdy między wierszami nie wyczytał, nie połączył kropek. Może nie umiemy już patrzeć uważniej?

Dowiedz się jeszcze więcej. Sprawdź najnowsze newsy i bądź na bieżąco

2024-05-03T14:34:06Z dg43tfdfdgfd